Irena Szewińska, przed laty jedna z najlepszych lekkoatletek świata, w 2010 roku podjęła inicjatywę organizacji w Warszawie biegu dla kobiet, które nie uprawiają wyczynowego sportu, lecz są aktywne zawodowo w swoich lokalnych środowiskach. Uznała, że przebiegnięcie pięciu kilometrów to dobry sposób kształtowania charakteru i doskonalenia samej siebie.
Pani Irena zmarła 29 czerwca 2018 roku w wieku 72 lat. Kontynuowania tego pomysłu i organizacji kolejnych biegów podjął się Bogusław Mamiński, jej przyjaciel z olimpijskiej reprezentacji, od wielu lat zaprzyjaźniony z Pyrzyckim Klubem Olimpijczyka. Gdy podczas jednego ze spotkań z nami dzielił się refleksjami z kolejnego biegu, Izabela Goclik uznała, że gdy tylko miną covidowe obostrzenia, pyrzycka ekipa wraz z panią burmistrz powinna wziąć udział w tej imprezie i podjęła się organizacji wyjazdu. Pani burmistrz pomysł ten uznała za wart realizacji i w czasie Wigilii Olimpijskiej w Szczecinie potwierdziła swój i koleżanek udział w IRENA WOMENS RUN. Uznaliśmy, że będzie to podziękowanie pani Irenie za jej kilkakrotny przyjazd do Pyrzyc na nasze olimpijskie imprezy i jej spotkania z młodzieżą na pyrzyckim stadionie.
Mimo różnych perturbacji, wyjazd doszedł do skutku i ekipa Pyrzyckiego Klubu Olimpijczyka dotarła 25 czerwca na warszawską Agrykolę. Stanowiły ją-Marzena Podzińska /burmistrz Pyrzyc/, Małgorzata Piotrowska i Sylwia Borkowska /radne Rady Miejskiej/, Marta Roróg /dyrektorka Przedszkola nr 3/, Danuta Kuźnicka /nauczycielka SP im. J. Korczaka/, Anna Olszewska i Anna Wieliczko /nauczycielki SP Kozielice/, Beata Białek /jako Beata Bandzmer absolwentka pyrzyckiego Lic. Rolniczego z 1995 r./ i jej koleżanka
z górskich tras Renata Kowalska /aspirantka KW Policji w Gorzowie/, Izabela Goclik /kierownik ekipy/ oraz Jerzy Goclik /zaproszony przez organizatora jako jeden z sędziów trasy/.
Janusz Szewiński, mąż Ireny, osobiście podziękował Marzenie Podzińskiej za przyjazd wraz z ekipą dla uczczenia pamięci jego żony i zaprosił do udziału w następnych latach.
O godz. 21.00 387 uczestniczek stanęło na starcie. Trasa wiodła malowniczymi alejkami Łazienek Królewskich. W myśl olimpijskiej idei Pierra de Cobertina -jeśli stanąłeś na starcie i dobiegłeś do mety, jesteś zwycięzcą-metę osiągnęło 311 kobiet, ostatnie kończyły pięciokilometrowy dystans już o zmroku. Nasze panie zameldowały się na mecie w komplecie i otrzymały piękne, pamiątkowe medale. Każda z nich ukończyła bieg na różnych miejscach i w różnym czasie, na miarę swoich aktualnych możliwości, ale wszystkie były szczęśliwe z pokonania własnych słabości w różnych miejscach tej niezwykłej trasy.
I choć nie miejsce i czas były w tym biegu najważniejsze, lecz sam udział, odnotujmy, że sportowo też nasza ekipa się liczyła- Beata Białek przybiegła na metę druga, a Renata Kowalska dwunasta, ale one -mimo zawodowych obowiązków- na co dzień uprawiają biegi długodystansowe i mają za sobą udział w licznych maratonach górskich.
Po przespanej nocy w Hotelu Łazienkowskim nie widać było już u wszystkich naszych pań śladów zmęczenia. Przy śniadaniu uśmiechnięte tryskały humorem i dzieliły się wrażeniami. Po sześciogodzinnej podróży powrotnej busem firmy Łukasza Mularczyka, stałego partnera Pyrzyckiego Klubu Olimpijczyka, wróciły w wesołych nastrojach i w pełni zadowolone z udziału w najpiękniejszym biegu w Warszawie, jak twierdzi organizator Biegu Ireny. Czy zechcą wziąć w nim udział za rok lub namówić swoje koleżanki. JOG